Obserwatorzy

wtorek, 9 października 2012

SMUTNY POST

Odwiedziły mnie wczoraj dziewczyny: córka i wnuczka. Dostałam ciepłą herbatę do łóżka, kilka całusków w rękę( żeby się od babci nie zarazić), kilka ochów i achów. Było mi prawie sielankowo: ciepełko rozchodziło się od, w końcu ciepłych, kaloryferków, córka krzątała się po mieszkaniu, Amelka bawiła klockami przy łóżku..... I NAGLE......B U M !!!
      -Babciu.....mój tatuś miał na imię Krzysiu................................................

HISTORIA MOICH DZIEWCZYN

Był pierwszy dzień Wielkanocy 2009 roku...... Po mszy Rezurekcyjnej zjedliśmy wspólnie z dziećmi śniadanie, dzieląc się jajkiem i życząc sobie szczęścia, miłości i duperelek.... Odwiedziny u moich rodziców były decyzja ostatniej chwili. Jeszcze w  Wielką Sobotę telefonicznie przepraszałam rodziców, że w tym roku wyjątkowo przyjedziemy do nich zaraz po świętach. Kilka godzin po moim telefonie odwiedziła mnie kuzynka, która przekonywała:
            -  Asiu, rodziców masz niemłodych.... nie wiadomo, kiedy zamkną oczy....może to ich
              (nie daj Boże!) ostatnie święta....Jesteś matką....jakbyś się czuła gdyby twoje dzieci nie      odwiedziły cię chociaż przez chwilę w święta....Miesiąc temu pochowali twojego brata....jest im pewnie ciężko....

Jej słowa zapadły mocno w moje serce. W domu został zadowolony syn (wolna chata i swobodny dostęp do kompa!!!) i naburmuszona córka ( podejrzanie mocno zależało jej na naszym pozostaniu w domu!!!) ze swoim chłopakiem.
   Kuzynka miała rację. Rodzicie ogromnie wzruszyli się naszą niespodziewana wizytą. Miło upłynęło kilka godzin. Wracaliśmy do domu ponaglani przez telefony córki, że czekają, że też chcą być z nami, że jutro to nie to samo...
  Na schodach naszego bloku spotkaliśmy Krzyśka chłopaka córki
 - Jadę tylko zawieźć rodziców do wujka, zaraz będę!!! Proszę nie zaczynać beze mnie!!!! Pa.... 
 W mieszkaniu zastaliśmy zapłakaną Karolinę....źle się poczuła i nie mogła jechać z chłopakiem.... Tak chciała być z wszystkimi razem, a tu ciągle coś się pieprzy.....
Czekaliśmy...............................czekaliśmy.........................czekaliśmy.......................................
Słońce świeciło tak jasno, było ciepło i przyjemnie...............
Dzień, w którym powinno się cieszyć  życiem a nie UMIERAĆ!!!!!
Telefon. 
ZA SZCZĘŚLIWIE..... ZA BEZTROSKO.........ZA SZYBKO.............!!!!!!!!!!
Wypadek.
Pocieszanie.
Na miejscu.
Przytulanie
Śmierć.
Skowyt.
Telefony.
Cisza......
- Jak mogłeś mnie zostawić z TYM samą!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 Jak pomóc swojemu dziecku gdy cierpi bólem, którego sama nie znam? Które słowa i gesty są w tym momencie odpowiednie????
............zastało dodatkowe nakrycie na Wielkanocnym stole..................tajemnicza kartka z nazwiskami- pismo Karoliny splecione z pismem Krzyśka..............i....................tajemniczy prezent  (DLA RODZICÓW)......
Gdy otępienie roztopiło ostre sople bólu, doszło do naszej świadomości, że owa lista jest wstępnym spisem gości weselnych a prezentem była....KARTA CIĄŻY !
Byli razem od kilku lat. Jak u wielu Wpadka, ale radość wielka, bo się kochają jak nikt na świecie. 
- Powiemy rodzicom w Pierwszym Dniu Świąt! -Mieliśmy ten dzień pamiętać, teraz próbujemy zapomnieć- nie pozwala gdybanie:
-gdybym z Nim pojechała...
- gdybym go zatrzymała.....
- gdyby nie musiał Ich zawozić do wujka...
- gdybyśmy nie pojechali do rodziców...
- gdyby nie: Szczęście,  pęd do ukochanej, nieprzekazanych wiadomości, maleńkiej Fasolki...
W następnym dniu córka zasłabła. USG nie wykazało nieprawidłowości- w tym dniu pierwszy raz usłyszeliśmy bicie serduszka naszej wnuczki!!!!
 Czyżby istniała jakaś współzależność- jedno serce milknie, aby zaczęło bić drugie???!!!
Krzyś zdążył wybrać jeszcze imię dla Amelki, chociaż dopiero kilka miesięcy później lekarz mógł stwierdzić, że to dziewczynka.
Przeżycia Karoliny odcisnęły piętno na zdrowiu jej córeczki. Amelka ma niegroźną wadę serca FOA + PDA- czeka ją operacja ok. czwartego roku życia. Mała często choruje, łapie różne infekcje kilka razy było z nią naprawdę źle. A ja wtedy negocjuję z Krzyśkiem, żeby nam jeszcze jej nie zabierał, że u Niego czas płynie innym nurtem i jeszcze się jej kiedyś doczeka, ale my ją TU chcemy jak najdłużej- i w tym niech nam pomaga.
  -Babciu.....mój tatuś miał na imię Krzysiu, jest na cmentarzu, szybko jechał, zrobił sobie bube w główkę i teraz go nie ma. Zanoszę mu kwiatki i światełka, żeby mu było jasno i wesoło, położyłam mu jeden kamyczek, bo chciał, on mnie kocha WIESZ?!
Kilka paplających zdań mojej wnuczki, a w mojej nocnej, rozpalonej gorączką głowie tyle wspomnień, współczucia i żalu.
Rodziców też już nie mam........



7 komentarzy:

  1. Życie niestety niesie różne barwy i nie mamy wpływu na to, co się nam wydarzy... Może kiedyś zrozumiemy dlaczego właśnie nam i właśnie to się przydarzyło? Wzruszyła mnie wypowiedź małej Amelki, pięknie powiedziała. I to znaczy, że jej mama jest wspaniałą osobą. Pozdrawiam Was :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia, gratuluję :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Asieńko, trafiłam do Ciebie z blogu Hanki, zupełnie przypadkiem. Przeczytałam ten post i... chyba mam oczy osadzone w bardzo mokrym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Ja już podczytuję Błękitną Wróżkę, ale również dzięki Hani:))

      Usuń
  4. Przykro mi,że spotkała was taka przykrość. Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może niektóre powiedzonka to frazesy, ale to o leczniczym działaniu czasu -to prawda....Witam.

      Usuń