Obserwatorzy

poniedziałek, 31 grudnia 2012

PODUSZKA NA DRUTACH

W celu upiększenia salonu,zrobiłam drutową poduszkę.
Robiłam z bordowej bawełny, kupionej jakiś czas wcześniej w Lumpeksie. Za całe 3 zł. Zabrakło mi włóczki, dlatego jest "sztukowana". Gdy ją pięknie ułożę na kanapie , to nie widać.
Robi się te podusie bardzo szybko i ważne, można przy robótce oglądać filmy, bo nie trzeba wzoru pilnować i liczyć oczek.Wydziergałam taki niby szalik, który później zszyłam z duch brzegów, doszyłam guziki i oto jest! Mam chrapkę na inny kolor i z kilkoma warkoczami....
A tu nieudolny schemat podusi:
Na szydełku mam kolejną, czerwoną z elementów- jak dokończę to pochwalę się. A teraz wracam do koralików- szykuję biżuterię córce na wieczorne Tańce:))



niedziela, 30 grudnia 2012

PODZIĘKOWANIA

Dziękuję wszystkim odwiedzającym za życzenia powrotu do zdrowia. Już mi trochę lepiej, chociaż duszący kaszel dalej mnie meczy, przede wszystkim w nocy. Jutro idę na kilka godzin do pracy. Będę się trzymała z daleka od dzieci, żeby nie daj Boże któreś nie zarazić. A później mam służbę- pilnuję Amelki- jej mamusia gdzieś się na prywatkę wybiera.... A my-dziadki NOT (Nocne Oglądanie Telewizji:).
Karolina (moja córka) wystrzeliła dzisiaj jedną petardę, żeby pokazać Amelce jak TO wygląda, a ona się rozpłakała! Nie dlatego, że się wystraszyła huku czy blasku.
- Babciu! Mama mi petardę SPALIŁA!!!!- naskarżyła mi później.
O NIECHCIANYM PREZENCIE
Tuż przed świętami przetarła się moja ulubiona torebka. Rodzinka kiwała do siebie porozumiewająco głowami, a ja już wiedziałam jaki dostanę prezent od Gwiazdora.
Będąc na świątecznych zakupach, weszłam z córką do torebkowego sklepu.
- Oj! Ta torebka nie jest ZBYT ŁADNA, taka workowata! Mi podobają się bardziej: ( tu opisałam swój torebkowy ideał)- powiedziałam do córki, która buszowała w wieszaczkach z napisem SALE-50%.
Po wigilijnej kolacji drżącymi łapkami rozdzierałam papier dość dużego pakunku z tytułem DLA ASI.
I co było w środku????..... Workowata torebka z torebkowego sklepu.
- Dziękuję- zachrypiałam i rozpłakałam się.
- Mamuś! Tak o niej pięknie w sklepie mówiłaś, że złożyliśmy się na nią wszyscy i postanowiliśmy spełnić twoje marzenie! Nie płacz ze wzruszenia, kochamy cię wszyscy bardzo!!!!- tłumaczyła Karolina tuląc mnie i wycierając łzy z policzków. Okazało się, że grzebiąc w promocyjnych szmatkach źle zrozumiała moje słowa ( JEST ŁADNA+opis mojego ideału)
A ja nie mogłam się powstrzymać od szlochu, myśląc, że  muszę znaleźć w tym bezkształtnym worku, który kosztował fortunę, dodatnich cech, żeby nie urazić rodziny. Już się do niej przyzwyczaiłam. Za rok przecież też przyjdzie gwiazdor....

sobota, 29 grudnia 2012

CUD???";)))

Pamiętacie "drutową" serwetkę z tego posta? Właśnie ją znalazłam......................
Nie, nie! Nie zjadł jej Dżafar, tak jak myślałam. Wyjaśnienie jest bardziej prozaiczne- razem ze szmatką, pod którą schła, schowałam ją do szafy(hi, hi, hi...). Gdy ujrzała światło dzienne, zauważyłam, że jest jeszcze brzydsza niż ją pamiętałam! Ale chyba mam do niej sentyment, bo uczy mnie, żeby nie brać się do drutowych serwetek!
Przy okazji pokaże prezenty, które zrobiłam- dla siostry:

I dla siostrzenicy:

Obydwa są we fioletowych barwach- to ulubiony kolor moich dziewczyn. Prezenty jeszcze nie wręczone, ale nie zaglądają na mojego bloga to jestem spokojna, że zdradziłam niespodziankę:)

Pragnę jeszcze pokazać figurki, które kupiłam przed świętami na ryneczku, za całe 50 groszy!:



Mikołajki porcelanowe to solniczka i pieprzniczka- takie milutkie!:))
Pragnę podziękować wszystkim za życzenia zdrowia- jest już ociupinkę lepiej. W środę do kontroli- a w Sylwestra- Szampan Picolo!!!!(antybiotyk jeszcze 5 dni:((( Dzisiaj wyszłam trochę pospacerować, ale strasznie mnie to choróbsko wycieńczyło! Po kilku krokach można mnie wykręcać przez wyżymaczkę. Trzeba było wracać, bo mogłam sobie jeszcze narozrabiać...
Witam nowe obserwatorki!!!
A na koniec widok z okna-Zachód słońca. Szkoda, ze tylko komórką bo uroku zdjęcie nie oddaje, ale było się czym zachwycać!!!!



środa, 26 grudnia 2012

PECH???

Bo jak inaczej TO nazwać....
Jak większość polskich kobiet, miniony weekend  mijał mi na pieczeniu, pichceniu, gotowaniu, dopieszczaniu, strojeniu itp, itd... W piątkowy wieczór czułam się jakoś wyjątkowo zmęczona. W sobotę rano obudziłam się okropnym bólem głowy, dreszczami i skrzekotem wydobywającym się z gardła-zamiast głosu. A tu jeszcze tyle roboty!!!!Aspiryna i gorący prysznic postawiły mnie na nogi na kilka godzin. W niedzielę mąż przywiózł swojego tatę- a ja się czułam coraz gorzej! W Wigilię poszłam do lekarza- po nocy, w czasie której żegnałam się już z życiem i rodziną, bo myślałam , że się uduszę nie mogłam oddychać i ogarnęła mnie panika,... No i: ZAPALENIE PŁUC!!! Łóżko i antybiotyk! To w święta prawie jak wyrok!!!!
 Pijaczką to ja nie jestem, ale żeby ani drineczka nie wypić:((((Beeeee......
Ani Pasterki, ani spacerów w piękne( u nas prawie wiosenne) świąteczne dni...
Przykro mi jakoś. Bo ja zawsze tak mam, że jak już się bardzo na coś cieszę, to mnie Pech Rozbójnik dopada i wszystko mi w życiu pie.......rniczy (żeby świątecznie było).
Dzisiaj już na nogach własnych stoję, jeszcze słabiutka, ale już lepiej oddychająca. Mąż teścia do domku odwiózł, jakiegoś znudzonego bardzo i pewnie zawiedzionego  brakiem moich wokalnych wystąpień hi, hi...
Amelka też tylko chwilę u babci była, ba baliśmy się zarazę rozsiewać w jej i tak wątłym ciałku.
A to moja tegoroczna choinka. Amaluśka pomagała mi ją ubierać ( piętnaście bombek na jednej gałązce powiesiła-rekordzistka. A na koniec przyozdobiła ją złotym szpicem (który podmieniłam na srebrny podczas jej nieobecności- bo mi złoty do całości nie pasował) 
- Babciu!!! Cioś tu nie gija!!!! Gdzie mój pić!!!

A tu Amelka przy choince ze swojego mieszkanka- "jak niebo"

 Kolędy za babcię śpiewała wnusia:
I jeszcze pochwalę Amelję za pomoc babci w kuchni:) Piekła ciasteczka z mamusią.

Dziękuję wszystkim za świąteczne życzenia!!!
Witam nowych obserwatorów!!! Mam nadzieję, że zagościcie u mnie na dłużej- zapraszam!


poniedziałek, 24 grudnia 2012

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

"Wesołych świąt! Bez zmartwień,
Z barszczem, z grzybami, z karpiem,
Z gościem, co niesie szczęście!
Czeka nań przecież miejsce.
Wesołych świąt! A w święta,
Niech się snuje kolęda.
I gałązki świerkowe
Niech Wam pachną na zdrowie.
Wesołych świąt! A z Gwiazdką! -
Pod świeczek łuną jasną
Życzcie sobie jak najwięcej
Zwykłego, ludzkiego szczęścia."

     Wszystkim Owiedzającym

piątek, 21 grudnia 2012

KONIEC ŚWIATA

Ogarnięta szałem przedświątecznych zakupów, porządków, przedszkolnych Jasełek -mam prawdziwy Koniec Świata:))
Tydzień jeszcze by się przydał, żeby to spokojnie ogarnąć. A mąż jeszcze w delegację odesłany....Jak to się człowiek do dobrobytu przyzwyczaja! ( czytaj do samochodu:). Choinka ubrana- tyle dobrze, pomimo, że pomysł nie wypalił, bo miała być cała w dłubankach, ale czasu zabrakło.  Wyplatanka kolejna na pryśnięcie złotością czeka- będzie stroik świąteczny- bo Amelkowy do ludzi poszedł ( Wysoko w Mieście Postawionych- nie chwaląc się:)))- tak się w przedszkolu spodobał..
kolejne szaliki- prezenty na ukończenie czekają-czasu mało!!!
Czy to nie prawdziwy  Koniec Świata, skoro tyle jeszcze mam roboty a święta za pasem!!!!
Pozdrawiam wszystkich.

środa, 12 grudnia 2012

STROIK ŚWIĄTECZNY

Zrobiłyśmy z Amelką stroik świąteczny na przedszkolny konkurs. Jest ekologicznie-recyklingowy.
W skrócie przedstawię etapy jego powstawania- może kogoś zainspiruje....
1. Przy pomocy małych Amelkowych łapek skręciłyśmy kilka gazetowych rurek....
....  wyplotłam łódeczkę, którą następnie pomalowałam lakierobejcą.

Czynności te należy wykonać kilka dni wcześniej, aby to coś miało czas na wyschnięcie.
2. Z tektury wycinamy kółko, z otworem w środku o średnicy świeczki, którą dysponujemy.
3. Tekturową obręcz okręcamy materiałem w kolorze zaplanowanego stroika. W naszym przypadku, staramy trzymać się tonacji beżowo- złoto- żółtej.
4. Klejem na gorąco przyklejać ozdoby które nam się podobają i które mamy w zasięgu ręki.
My zrobiłyśmy kokardki z materiału, którym oplatałyśmy kółko, gałązki, żołędzie i szyszki.
5. Ozdobione kółko przykleić do wiklinowej łódeczki. Całość popryskałam białym sprajem.


Efekt końcowy najbardziej podobał się Amelce. Klaskała w rączki i cmokała z zachwytu :)))
Drugi będzie robiła w "swoim mieszkanku" z mamunią. Na pewno będzie śliczny....
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.


środa, 5 grudnia 2012

ŻEBY NIE BYŁO,ŻE NIC NIE ROBIĘ....

...:) bo robię!! W zwolnionym tempie, przez grypę, ale dłubię.
1. Na kiermasz (dla Piotrusia z chorym serduszkiem) poszło kilka drobiazgów. Nie będę mówiła co, bo chodziło o pomoc a nie o chwalenie się.
2. Zrobiłam czerwony ( zdjęcie nie oddaje koloru) komin. Bardzo go lubię, bo jest delikatny jak mgiełka, a przy tym ciepły. Służył mi już jako szal, kaptur, etola a nawet korale:)
Jedyny jego minus to fakt, że okropnie się zaciąga.
3. Wyplotłam kosz- będzie w łazience schowkiem na lakiery i pianki do włosów. Mieści się w nim 9 lakierowych pojemników. Jest największym z wyplecionym dotychczas przeze mnie tworów. Czeka jeszcze na ozdobę różyczkami z serwetki, ale to wtedy gdy katarowe łzy przestaną rozmazywać ostrość mojego wzroku.
4. Naumiałam się robić szaliczki frilly. Sprawiłam sobie jeden, drugi- robota w toku- dla siostry. Czeka na cieplejsze miesiące, jakoś mi się nie komponuje ze sportową kurtką.Robiłam z sześciu oczek, spiralnie, co trzecie oczko. Długość ok.150cm- z jednego motka.

5. W wolnym czasie dziergają się gwiazdeczki- śnieżynki. Prać, krochmalić i blokować będę wszystkie razem. Zdjęcie kopii roboczych.
6. Ponieważ miotałam się jak tygrys w klatce, nie mogąc zdecydować się jaką maszynę do szycia kupić- zdecydowała rodzina- kupili mi Arkę. Noooooooooo....... Porównując szycie nią, a moim starym Łucznikiem to jak przesiadka z jazdy na rowerze do Malucha:)))) Mercedes to nie jest, ale dla mnie luksus!
7. W ramach testu maszynowo- szyciowego powstały dwie "kanapowe" poduszki. Ach! Co to za przyjemność: kilkadziesiąt centymetrów szwu i ani raz nie zerwana nitka! Zero złamanych igieł! Zygzak nie przepuścił ani razu!!! I na lewej stronie żadnych supłów i splątań!!!! Panie i Panowie! Toż to Ameryka!!!!
8. Przed momentem zrobiłam kolejną ozdobę świąteczną: Śnieżną kulę z płatków kosmetycznych. Brakuje zawieszki- ma to być srebrna, metaliczna wstążka.

9......No nie to już koniec. Wracam do łóżka się wypocić.... SAMA!:))
....................MIKOŁAJU! BYŁAM GRZECZNA.......................




wtorek, 27 listopada 2012

URODZINY

Listopad,to miesiąc obfitujący w mojej rodzinie w Urodziny. Pomijając kuzynki, siostrzenice i bratanka wczoraj świętowaliśmy Trzecie Urodziny Amelki, a dzisiaj Urodziny Mojego Syna.
Składam Wam- Ukochane moje Istoty- życzenia spełnienia (tylko mądrych) marzeń. ! A gdy mnie zabraknie pamiętajcie, że oddałam wam część mojego serca, sobie zostawiając tylko okruszek niezbędny do życia.

wtorek, 20 listopada 2012

URATUJ PIOTRUSIA!!!!!!!!!!!!!!!!

Prośba mamy małego chłopca:
"
"...Jeśli  w tym trudnym dla nas czasie...
- powiedziałeś nam, że mamy sprzedać mieszkanie, by zoperować dziecko...
- powiedziałeś mojemu mężowi czy siostrze, którzy całymi dniami objeżdżają lokalne firmy, by zdobyć sponsoring na imprezę charytatywną, że TAKICH ŻEBRAKÓW JEST PEŁNO...
- patrzysz z góry i z pogardą na moje dziecko dlatego, że dotknęła je choroba...

... to wiedz, że - owszem - jest nam przykro, ale modlimy się o Ciebie :) I wierzymy, że Bóg potrafi poruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serca:) Czasem sami jesteśmy tego dowodem:)

Jeśli nie możesz nam pomóc, rozumiemy to doskonale, bo czasy są trudne, potrzebujących wielu, więc zwykłe słowo "nie" jest wystarczającym komunikatem, bez zbędnych dodatków.

Dziękujemy wszystkim, którzy dzielą się z nami sercem, swoim cennym czasem i pomysłami :) Nie tylko w sposób finansowy można komuś pomóc :)..."
Film o małym dzielnym chłopcu:
Masz serce - podziel się z Piotrusiem !!! 
Piotruś przyszedł na świat 20 maja 2009 roku i natychmiast lekarze podjęli walkę o jego życie – zabieg na maleńkim serduszku zakończył się całkowitym sukcesem i po kilku tygodniach spędzonych w szpitalu, maleńki, dzielny chłopczyk mógł wreszcie wrócić z rodzicami do domu, żeby zbierać siły na kolejna operację, która miała się odbyć w szóstym miesiącu jego życia.
Niestety w międzyczasie Piotruś ciężko zachorował – jego nóżka została zakażona przez bakterię i tylko dzięki natychmiastowej interwencji lekarzy i operacji kolana udało się ją uratować.
Dwa miesiące później Piotrusia czekała kolejna operacja serca . Przez tydzień rodzice czuwali na zmianę przy szpitalnym łóżeczku, modląc się, żeby ich synek zaczął samodzielnie oddychać. Mimo poważnych komplikacji, dzielny maluch zaczął wracać do zdrowia. Wszystko nareszcie zaczęło wyglądać normalnie – wspólne spacery, zabawy z rówieśnikami, śmiechy rozbrzmiewające w każdym kącie mieszkania i tupanie małych stópek, kiedy Piotruś biegł żeby zarzucić mamie ręce na szyję.
Ale Karolina i Krzysiek wiedzieli, że to jeszcze nie koniec walki – wiedzieli, że ich synek, musi przejść jeszcze jedną poważną operację, żeby móc cieszyć się normalnym zdrowiem i rozwijać tak, jak inne dzieci w jego wieku.
Niestety ze względu na "niedogodne warunki anatomiczne", Piotruś nie został zakwalifikowany do przeprowadzenia takiej operacji w kraju.
Chłopczyk rośnie i jego serduszko, składające się wciąż tylko z jednej komory przestaje wystarczać – Piotruś coraz szybciej się męczy, nie może już normalnie biegać – tato nosi go na barana kiedy chcą wyjść na spacer.
Zapalił się jednak promyczek nadziei – operacji małego serduszka podjął się światowej sławy kardiochirurg Edward Malec, który pracuje w Klinice Uniwersyteckiej w Monachium. Oceniając stan zdrowia Piotrusia, prof. Malec wyznaczył termin operacji na styczeń 2013 roku.
Niestety, zabieg taki nie jest refundowany, a jego koszt wynosi 36.000 euro.
To kwota znacznie przekraczająca możliwości finansowe rodziny Piotrusia.
Dla Karoliny i Krzysztofa rozpoczął się wyścig z czasem – bez tej operacji ich synek nie będzie mógł żyć!
Piotruś jest radosnym, pełnym energii chłopczykiem.
A teraz prośba do Was - rękodzielników .
Chcesz pomóc Piotrusiowi ???? Przekaż jedną nawet najmniejszą swoją pracę na kiermasz który odbędzie się 1 grudnia. Wiem mało czasu ale dla chcącego nic trudnego !!!
Część prac znajdziecie również na allegro :
Ja pomogę !
A Ty ????

Kontakt do Karoliny mamy Piotrusia: ramol41@wp.pl

środa, 14 listopada 2012

JAKĄ KUPIĆ MASZYNĘ DO SZYCIA???

Mam problem jak w tytule. Żeby Mikołaj nie zaskoczył mnie niechcianym (czytaj :o dwa numery za małym:) prezentem , poprosiłam rodzinę o wspólny prezent- MASZYNĘ DO SZYCIA. Mając na uwadze ich bardzo skromne zasoby finansowe, moje zaskórniaki, nazbierałam ok 300 zł. Wiem,że za takie pieniądze nie zaszaleję ale jak się dobrze zorientuję rynku maszynowym-na mój dawno pełnoletni, buntujący się coraz częściej Łucznik, odejdzie na zasłużoną emeryturę.
Upatrzyłam sobie nawet  maszynę ARKA 888 z tej stronki cenowo się mieści, ma jakieś bajerki.
Kto ma taką ??? Czekam na opinie.
Zaznaczam, że krawcowa ze mnie żadna. Czasami wszyję zamek, skrócę spodnie i najczęściej łatam ubranie robocze męża. Chciałam kupić Lidlową ( nie wiem jakiej marki), ale u nas do Lidla kolejka ustawia się wczesnym rankiem, po pracy oglądam zazwyczaj tylko kosze po gazetkowych produktach.
Jestem w kropce, a czasu coraz mniej do Mikołaja.

wtorek, 13 listopada 2012

KOSZYK Z PAPIEROWEJ WIKLINY

Był mi potrzebny, niezbędny, wyczekiwany... A tak prawdę mówiąc, chciałam zrobić coś większego niż serce, podkładka czy wazonik. Robiłam go dwa dni. Wyszedł koślawy, górkowaty, ale patrzę na niego jak na własne dziecko- nie zauważam wad i cieszę się, że jest!
Pierwszy raz wyplatałam z pomalowanych wcześniej rurek- gąbką namoczoną pigmentem ( takim, jaki dodaje się do farb  na ściany) i złotą farbą w sprayu.
Bardzo ciężko było mi wyrabiać kąty koszyka- nie wiedziałam jak to mam wyplatać, dlatego są takie dziwne- lekko zaokrąglone.

Kolejną trudność sprawiło mi usztywnienie koszyka. Dotychczas malowałam swoje wiklinowe dłubanki lakierobejcą, tym razem lakierem bezbarwnym w spraju i d... mięciutki taki się zrobił, jakbym go wodą pomalowała. Nie wiem dlaczego bo w necie polecają taki lakier, a u mnie porażka.
Wymyśliłam ,że materiał może lekko usztywnić koszyk. wyciągnęłam swój (dawno już pełnoletni )Łucznik,, kupon materiału i uszyłam wkład.
A tak wygląda efekt końcowy:
I JAK TU TAKIEGO NIE KOCHAĆ???:)))



piątek, 9 listopada 2012

ZMIENIŁAM WYGLĄD BLOGA

Nie wiem czy na lepsze? Ej, tam....zawsze można pobawić się kolorem....Jelitówka....paskudna choroba...ja- to mały pikuś, ale Amelka! I tak waży zaledwie 10 kg (3lata!). Idę....posiedzieć...

czwartek, 8 listopada 2012

Zapisałam sie do:



umieszczam baner odsyłający do spisu- nie wiem czy dobrze to zrobiłam?https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzCujPewCcF0gEg1RaJ5yzV_dO2mURlH0eICuDou9xLcJLFw8Jvz6IvxUsh4U5AiTI_OPMJvdq-ixSEukDZE1mF3R40b3H0bQcMkmPfgsR0cljvPMT4154c_M9G-awBys4eD8ko1xiTlcs/s1600/banner.png
A teraz coś nowego, coś starego, coś własnego i coś darowanego....(kurczę, jak do ślubu!)
Ze starego szalika zrobiłam nowy szyjogrzej. Obcięłam frędzle, zszyłam dwa końce i jest:
Wełna grubaśna, szalik robiłam drutami nr 10- to najgrubsze z mojej kolekcji. Robiłam splotem dżersejowym. Tak wyglądam w nim ja


Od kolezanki z pracy dostałam prezent. Bez okazji. Dobry człowiek z niej . Dziękuję Bożenko!!!
Dłuuuuuuuuuuuuuugi ( ok 3m) szalik
i  chustę, którą zrobiła specjalnie do kaszkietu, który właśnie skończyłam. chusta od Bożenki

Mój kaszkiet szydełkowy
i komplet
Ale sobie zdjęcie zrobiłam:)))) Nadęta baba ze mnie:)) To wszystko na dzisiaj, gwiazdki się robią Pa



środa, 7 listopada 2012

UROCZYŚCIE OTWIERAM...

swój sezon świąteczno- robótkowy:)
W tym roku mam dwie choinki do przystrojenia (moja i córki). No właściwie to trzy bo siostra już od kilku lat prosi o zrobienie gwiazdek szydełkowych- tylko ten mój brak czasu....
Taką choinkę zrobiłam z...
....gazety. Pomysł przyniosłam z przedszkola. Wszystkie namiętnie składamy, dbamy o środowisko, recykling uznając.

Zrobiłam dwie, ale jedna poszła do siostry (żeby nie marudziła o gwiazdki). Brokat świeci słodko więc nie trzeba żadnych więcej ozdób na nią przyklejać.
Przy okazji wyciągnęłam swoje zeszłoroczne gwiazdki, aniołki i dzwoneczki. Okazało się, że część z nich wymaga renowacji ( prania i krochmalenia).
Jakoś ich mało zostało.... Zrobiłam w zeszłym roku ponad trzydzieści, ale większość gości pytała :MOGĘ JEDNO???!!! Tym sposobem zostało tyle:(






Jeden z moich dzwoneczków ( zaplątał się biedaczek razem z kilkoma aniołkami  do pudełka z gwiazdkami, zamiast siedzieć między swymi:(

Pudło anielskich i dzwonowatych jeszcze w pawlaczu cierpliwie czeka na czas bardziej świąteczny.
A to gwiazdysie tegoroczne, z szydełka zeskoczyły przed momentem. Złociste czekają na inne koleżanki, żeby się wykąpać, nakrochmalić i napiąć ( dobrze, że nie wypiąć)
Byłabym chrumkaczem, gdybym nie wspomniała o przyjacielu pomagającym mi w robieniu, fotografowaniu i pisaniu tego postu:
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.