Był mi potrzebny, niezbędny, wyczekiwany... A tak prawdę mówiąc, chciałam zrobić coś większego niż serce, podkładka czy wazonik. Robiłam go dwa dni. Wyszedł koślawy, górkowaty, ale patrzę na niego jak na własne dziecko- nie zauważam wad i cieszę się, że jest!
Pierwszy raz wyplatałam z pomalowanych wcześniej rurek- gąbką namoczoną pigmentem ( takim, jaki dodaje się do farb na ściany) i złotą farbą w sprayu.
Bardzo ciężko było mi wyrabiać kąty koszyka- nie wiedziałam jak to mam wyplatać, dlatego są takie dziwne- lekko zaokrąglone.
Kolejną trudność sprawiło mi usztywnienie koszyka. Dotychczas malowałam swoje wiklinowe dłubanki lakierobejcą, tym razem lakierem bezbarwnym w spraju i d... mięciutki taki się zrobił, jakbym go wodą pomalowała. Nie wiem dlaczego bo w necie polecają taki lakier, a u mnie porażka.
Wymyśliłam ,że materiał może lekko usztywnić koszyk. wyciągnęłam swój (dawno już pełnoletni )Łucznik,, kupon materiału i uszyłam wkład.
A tak wygląda efekt końcowy:
I JAK TU TAKIEGO NIE KOCHAĆ???:)))
jest prześliczny :)))
OdpowiedzUsuńAsia jeśli mogę coś doradzić - wyłącz weryfikację obrazkową komentarzy - będzie można je łatwiej dodawać :)) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńTrudno było- jeszcze nie potrafię szaleć w ustawieniach. Coś kombinowałam... Agnieszko: działa??
OdpowiedzUsuńjuż sprawdzam.....
OdpowiedzUsuń....działa :)))) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za podpowiedź. Proszę o więcej.
UsuńŚwietny koszyczek:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Marlena